Zbliżają się święta. Dla większości osób, zapytanych, co znaczą dla nich święta, odpowiadają, że to czas zadumy, czas dla rodziny. Czyżby? Chyba tylko w naszych wyobrażeniach, w tak zwanej teorii, gdyż w praktyce wygląda to na pewno inaczej.

Jesteśmy ignorantami i odpowiada tak, bo wypada, no i w końcu takie są oczekiwania. No właśnie i dochodzimy do sedna mojego wywodu. Oczekiwania. Święta niewątpliwie są czasem zadumy, ale i również czasem, w którym powinno być miejsce na radość, szczere uśmiechy, spotkania z rodziną. Jednak dzisiejszy świat, świat konsumpcji przeżywa prawdziwe odrodzenie. Już po 1 listopada (a nawet i prędzej) rusza lawina komercji.

Wszyscy z małymi wyjątkami są oburzeni tym faktem, że niby mikołaje na półkach sklepowych psują im święta. Ciekawe, jak się tak nad tym zastanowić. Nie chcę, nie kupuję. Ale przecież, jak to my, musimy zawsze zrzucić winę na innych. Przecież my chcemy obchodzić duchowo święta. Chcemy, ale nie możemy. Przeszkadza nam w tym mikołaj i kolęda z supermarketu…. I tylko czekam na te tłumy w galeriach handlowych, że nawet igły nie wciśniesz.

Zastanawiam się skąd ci wszyscy ludzie mają na to pieniądze?

pieniądze

Na te wszystkie prezenty rzekomo dla każdego członka najbliższej rodziny. Przecież to majątek! A gdzie zakupy na kolację wigilijną, świąteczny stół? Sprawa jest bardzo prosta. Szybki kredyt w banku, albo chwilówka przez internet „załatwia” wszystkie zmartwienia. No właśnie. Ja nie chce nikogo osądzać. Zastanawiam się tylko, czy ten kredyt na te święta jest naprawdę konieczny. Tak bardzo zatraciliśmy się w tej konsumpcji, że czasem nawet nie wiemy, kiedy wpadamy w spiralę zadłużenia. Prezenty kosztem tego, że w miesiącu styczniu nie będzie na przysłowiowy chleb?

Najgorsze jest jednak to, że mamy w sobie zakorzeniony taki pogląd, że zastaw się, a postaw się. Ma to przełożenie zazwyczaj podczas ceremonii ślubnych, a teraz coraz częściej podczas świąt. A rynek jest przepełniony ofertami takich „łatwych” kredytów. W okresach około świątecznych przybywa im wielu klientów, skuszonych właśnie szybkimi pieniędzmi. I nie chce generalizować. Jest popyt, jest podaż. Takie prawa rynku. No i z drugiej strony wszystko dla ludzi. Szybkie kredyty, chwilówki nie są koncepcją złą. Wcale nie neguję tego.

Chcę tylko zwrócić uwagę na to, by podczas brania jakiegokolwiek kredytu, dobrze się nad tym zastanowić. Sama koncepcja takich szybkich kredytów niestety często wyklucza dłuższą analizę. Dlatego trzeba być szczególnie ostrożnym. Nawet małe kwoty kredytów, czy to w banku, czy w różnych internetowych instytucjach, mogą rzeczywiście wpędzić w niezłe finansowe tarapaty. Kredyty każdego rodzaju mają nam pomagać, jednak z punktu widzenia sprzedającego na takim kredycie ma zarobić przede wszystkim bank.

Taka wspólna korzyść. Będzie to korzyścią dla konsumenta tylko wtedy, jak sprawdzi, ile będzie on kosztował, ile wynosi prowizja, jakie są odsetki itp. W każdym aspekcie pamiętajmy, że musimy być świadomym konsumentem. Nie bójcie się pytać, jeśli sami nie rozumiecie, co czytacie, a niestety umowy kredytowe są skonstruowane, by były mało zrozumiałe dla przeciętnego zjadacza chleba.

Czy dla kilku dni biesiadowania przy stole warto sięgać po szybki kredyt?

pusty portfel

Już dawno powinniśmy skończyć z tradycją 12 potraw na wigilii. Po świętach do śmietników trafiają zatrważające ilości jedzenia. Jedzenia, na które wydaliśmy pieniądze z kredytu. A prezenty zazwyczaj kupowane w pośpiechu, bez jakiejkolwiek personalizacji, są rzucane w kąt. Zastanówcie się wspólnie w gronie rodzinnym, jak można zorganizować święta, tak by nie musieć rujnować swojego budżetu. Dla osoby, która zarabia najniższą krajową takie święta to na pewno nie lada wyczyn. Rozumiem też przyczyny brania kredytów przy takich okazjach. Rozumiem, ale nie popieram.

Święta i cała komercyjna ich otoczka wyzwala w nas dziwne emocje, którymi zarażamy się nawzajem. Stoimy w kolejkach po śledzie, których w sumie nie lubimy, ale jednak wypada, by znalazły się na wigilijnym stole. W galeriach handlowych pełno ludzi, którzy po kilka godzin szukają po sklepach prezentów. Spędzają tam po kilka godzin, zamiast poświęcić czas na np. zabawę z dzieckiem.

Naprawdę lubię święta. Lubię też ten czas przed świętami, chyba nawet bardziej niż już właśnie same dni świąteczne. Jest w tym czasie pewna magia. Razem z synem przygotujemy choinkę, jest to czas dla nas. Dekorujemy również dom, jednakże nieco mniej ekstremalnie niż Clark Griswold. Przeważnie mniej rzeczywiście znaczy lepiej. I wcale nie chce negować tego całego zgiełku świątecznego, bo on też ma swój urok. Pamiętajmy tylko o rozwadze i umiarze.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here